Z badania, które Fundacja Studio Psychologii Zdrowia przeprowadziła wśród mieszkańców Warszawy, wynika, że warszawiacy częściej piją alkohol w weekendy, niż w dni powszednie. Jak mówi terapeutka uzależnień Edyta Szafran, „nie można stwierdzić jednoznacznie, co jest bezpieczniejsze: czy picie jakichś dawek alkoholu codziennie czy prawie codziennie, czy też mocniejsze picie w weekend. Obie opcje są ryzykowne lub mogą już świadczyć o uzależnieniu od alkoholu”.
Redakcja: Spotkałam się z takim określeniem, jak „weekendowy alkoholizm”. Co się pod nim kryje?
Edyta Szafran: To potoczne określenie. Mówimy raczej o sposobie picia, bo nie wszyscy uzależnieni robią to w ten sam sposób. Część osób pije codziennie większe lub mniejsze dawki alkoholu, inni piją więcej w weekend, czasami opuszczając pracę w poniedziałek, by dojść do siebie, a jeszcze inni wpadają w tzw. ciągi pijąc intensywnie raz na dwa tygodnie, miesiąc lub raz na pół roku. Pomiędzy nimi piją znacznie mniej lub wcale. Czym innym jest picie weekendowe – wiele osób rzeczywiście sięga po alkohol tylko w weekendy. Osoby te mogą pić towarzysko, ale też ryzykownie lub przekroczyli granicę i są już uzależnieni. Nie ma więc z mojego punktu widzenia czegoś takiego, jak „weekendowy alkoholizm” – osoba jest uzależniona, albo nie.
A więc może to być swego rodzaju „pułapka” myślenia – przekonanie, że w ten sposób nie przekroczymy „bezpiecznej” dawki alkoholu, czyli takiej, która nie uzależnia?
Może to wynikać z tego, jak my – Polacy podchodzimy do picia i jaką tolerancją picie się cieszy w społeczeństwie. Jest pewnego rodzaju przyzwolenie czy – powiedzmy – tradycja picia „przy okazji” uroczystości, nawet takich, jak chrzciny czy komunia, imprez okolicznościowych czy w domu, po „ciężkim dniu pracy”, dla relaksu, redukcji stresu. Wydaje się, że wszyscy wokół piją, dlatego osoby trafiające po raz pierwszy do specjalisty, ponieważ mają już jakieś problemy z powodu picia, często mówią „ale ja nie mam jeszcze poważnego problemu, inni też tyle piją, a nawet więcej, wszyscy piją, jak mogę być uzależniony/a skoro piję mniej, rzadziej, inaczej”… Wcale jednak nie chodzi o to, ile i jak często, ale dlaczego sięgam po alkohol i czy mogę przestać pić, kiedy jest taka potrzeba lub kiedy chcę.
Jak zatem monitorować i „kontrolować” nasze picie?
Jesteśmy różni i piejmy w różny sposób. Natomiast zawsze picie regularne czy intensywne, a nie okazjonalne i umiarkowane niesie za sobą ryzyko uzależnienia lub już nim może być. Ważny jest również powód, dla którego sięgamy po alkohol. Jeśli alkohol staje się remedium na trudne emocje, takie jak lęk, smutek czy złość, ma przynieść szybką ulgę lub zapomnienie, to możemy mieć do czynienia z piciem ryzykownym. Alkohol jest wtedy „lekarstwem”, które pozwala udźwignąć cierpienie, samotność, bezsilność. Warto też pamiętać, że uzależnienie nie pojawia się przecież z dnia na dzień tylko rozwija miesiącami czy latami. Granica pomiędzy piciem ryzykownym a uzależnieniem jest cienka i można nie dostrzec, kiedy się ją przekracza. Jeśli już decydujemy się sięgać po alkohol, pijmy go rzadko, okazjonalnie lub towarzysko i nie upijajmy się. Ważne też, by uczyć się regulować emocje inaczej niż za jego pomocą, warto poprosić o pomoc psychoterapeutę, jeśli przytłacza nas stres lub nie radzimy sobie z lękiem czy pustką. Alkohol nie jest rozwiązaniem.
Jeśli zapali się lampka ostrzegawcza, co robić?
Wedy warto zgłosić się do terapeuty uzależnień i porozmawiać o tym: gdzie jestem, co się ze mną dzieje i dlaczego. Być może rozwiązaniem, zanim uzależnienie się rozwinie, będzie udział w Programach Ograniczania Picia.
Na czym polegają Programy Ograniczania Picia (POP) i do kogo są kierowane?
Programy Ograniczania Picia nie są skierowane do wszystkich zgłaszających się do gabinetu terapeuty uzależnień. Przede wszystkim to propozycja dla pijących szkodliwie, ale nie wykazujących podczas diagnozowania kryteriów uzależnienia. Bo przecież nie każdy, kto pije nawet dość dużo czy często, jest uzależniony lub się uzależni. Kolejną grupą, która może skorzystać z takiej terapii są osoby, które zgodnie z amerykańską klasyfikacją DSM-V* są uzależnione lekko lub w stopniu średnim, choć w tym ostatnim przypadku szanse na powodzenie tej terapii mogą być niestety mniejsze. Bierze się też pod uwagę to, czy uzależnieni mają zasoby, które będą wspierać proces ograniczania, np. rodzinę, przyjaciół, pracę, a sam alkohol niewiele im jeszcze odebrał. Przeciwwskazaniem będą natomiast problemy zdrowotne, takie jak zaburzenia funkcjonowania wątroby, cukrzyca czy zaburzenia psychiczne lub zażywanie leków wchodzących w interakcje z alkoholem. Wtedy terapeuta będzie zalecał takiej osobie pracę nad abstynencją.
Zawsze jednak powtarzam pacjentom, że kiedy picie alkoholu wymyka się spod kontroli łatwiej jest pilnować abstynencji niż ograniczać, kontrolować. W przypadku uzależnienia rekomenduję program nakierowany na abstynencję. Jeśli jednak pacjent szukający u mnie pomocy, mimo uzależnienia w stopniu lekkim lub średnim, chce jeszcze pić, bo nie jest gotowy na to, by przestać, szanuję jego wybór i staram się mu pomóc, pracując z nim nad ograniczeniem. To on ostatecznie wybiera cel terapii, a moją rolą jest mu pomóc w jego realizacji, motywując jednak do wyboru opcji najbezpieczniejszej – abstynencji.
Jaka jest skuteczność Programów Ograniczania Picia?
W zasadzie nie ma wielu publikacji, które by pokazywały poprawne metodologiczne, pełne badania na ten temat. Myślę, że trudność wynika z tego, że programy nakierowane na abstynencję i ograniczanie (czy inaczej naukę kontroli) są przeznaczone dla osób z różną historią, zasobami i nasileniem problemu. Mamy więc generalnie inne osoby biorące w nich udział. Można powiedzieć, że statystyki wskazują na podobną efektywność tych obu programów, ale wtedy, gdy badania są przeprowadzane w określonych grupach pacjentów.
Programy Ograniczenia Picia mają dla mnie niezaprzeczalną wartość w każdym przypadku. Dzięki nim jest szansa, że osoby pijące problemowo, gdy nie będą musiały już na starcie deklarować abstynencji, wcześniej zgłoszą się do gabinetu. POP trwają 12 tygodni – albo się uda ograniczyć w tym czasie picie alkoholu, albo nie i pozostaje abstynencja. Mają też swoje dość restrykcyjne wymogi – to są limity, przeliczanie, prowadzenie dzienników picia, stosowanie zaleceń, regularne konsultacje z terapeutą i omawianie wyników. W ich trakcie uzależnieni zdobędą wiele cennych informacji, będą motywowani do zmiany i z bliska przyjrzą się swojej relacji z alkoholem. Wielu pacjentów, w wyniku udziału w POP, zmienia decyzję i przestaje pić, nawet gdy ma jakieś efekty w ich trakcie, ale utrzymywaniu limitów, planu picia towarzyszy ogromny wysiłek. Wielu przekonuje się, że swojej relacji z alkoholem już kontrolować nie mogą i pora na to, by przestać.
Podsumowując zatem, nie ma znaczenia, czy sięgamy po alkohol w tygodniu, czy pijemy „tylko” weekendowo?
Kiedy już dorośliśmy i rozpoczęła się nasza przygoda z alkoholem, ma znaczenie, jak często po niego sięgamy, ile go sobie nalewamy i czy się upijamy. Pijąc np. raz w miesiącu czy rzadziej, w umiarkowanych ilościach, zmniejszamy prawdopodobieństwo, że się uzależnimy. Znaczenie ma też to, dlaczego pijemy. Jeżeli alkohol jest remedium na wszystko, co w naszym życiu trudne, nie potrafimy się bez niego bawić, nawiązywać i podtrzymywać relacji z innymi, jest go dużo, to wchodzimy na grząski grunt. Kiedy trudno to zmienić, warto szukać pomocy i spotkać się ze specjalistą, po to, by być świadomym, co się takiego dzieje, „jakoś” zatrzymać ten proces lub – być może już – podjąć terapię.
Dziękuję za rozmowę.
Edyta Szafran – certyfikowany specjalista psychoterapii uzależnień, ukończyła pilotażowe szkolenie dla terapeutów z Programów Ograniczania Picia zorganizowane przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
* przyp. red.: DSM-V, The Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, to kryteria diagnostyczne zaburzeń psychicznych wydane przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne. DSM-V Dzieli uzależnienie wg stopnia „ciężkość” na lekkie, średnie i ciężkie.
Fot. Timon Studler, Unsplash.com